Rada Regencyjna

Rada Regencyjna

Na akt lozańsko-paryski musiały Niemcy odpowiedzieć co najmniej kontrdemonstracją. 12 września [1917 r.] dwaj cesarze kreowali Radę Regencyjną z 3 członków: zostali nimi na równych prawach: arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski, Zdzisław Lubomirski, popularny jeszcze niedawno prezydent Warszawy i ziemianin Józef Ostrowski, realista. Głównym ich doradcą ks. Zygmunt Chełmicki; referendarzem z perspektywą inicjatywy prawodawczej – historyk Józef Siemieński. Regenci niewątpliwie uznali za swe zadanie ratować sprawę polską na wypadek zwycięstwa Niemców, o zjednywaniu tych ostatnich nie mogło być mowy bez narażania się kołom międzypartyjnym. Regenci objęli władzę [27 października 1917 r.] i mianowali premierem – po odrzuceniu przez Berlin kandydatury Adama Tarnowskiego, jako zbyt austrofilskiej – Jana Kucharzewskiego. Zakres [kompetencji] rządu polskiego miał się w miarę powodzeń rozszerzać. Co do terenu było już pewne, że Królestwo Polskie nie rozciągnie się na Litwę, a niewykluczone było włączenie Lubelszczyzny do Galicji. Aby temu zapobiec, Kucharzewski skłaniał się do koncepcji austropolskiej, ale już w tym skromnym ujęciu, żeby królem Kongresówki obwołać cesarza Karola.

W oczach cesarzy i niemieckich monarchistów regencja opierała się na założeniu, że istnieje monarchia. Ludzie, dla których rzeczywistością i podstawą ustroju był naród, liczyli się przede wszystkim z opinią ogółu. Otóż ogół polski od narodowych demokratów do socjalistów ustosunkował się do Rady Regencyjnej negatywnie. Gdy później regenci powołali do życia Radę Stanu, jako rodzaj sejmu postulatowego z marszałkiem Franciszkiem Pułaskim – prawie wszyscy wybrańcy sejmików i miast (55) okazali się „pasywistami” i musiano dla ich zrównoważenia mianować (obok 12 wirylistów) 43 aktywistów, aby w tak skleconym gronie pisać nie tyle prawa, co różne gravamina przeciw Niemcom. Na zewnątrz, za granicą Rada Regencyjna wywarła swój wpływ – hamując tworzenie armii polskiej w Rosji i dyskredytując w miarę sił robotę Dmowskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *